Na microhaar.pl szeroko opisujemy, jak wgląda tradycyjny zabieg mikropigmentacji skóry głowy, wykonywany jedną igłą. Szczegóły można znaleźć m.in. w prezentacji filmowej i wpisach na blogu. Zadowalające wyniki metody jednoigłowej znajdują potwierdzenie w relacjach klientów z całego świata, w tym naszych własnych (ponownie odsyłamy do filmów). Czy wiesz jednak, że istnieje inna metoda nakładania pigmentu? Zapewne nie – co poniekąd o tej metodzie świadczy i to wcale nie w sensie pozytywnym. Chodzi mianowicie o mikropigmentację HFS.

Gdy roller zastępuje igłę

Metoda HFS (skrót od Hair Follicle Simulation) to alternatywa dla dobrze nam znanej, klasycznej metody SMP (Scalp Micropigmentation). Głównym narzędziem wykonania zabiegu jest w tym przypadku tzw. roller, przypominający konstrukcją tradycyjny dermaroller do zmarszczek i blizn. Urządzenie posiada specjalny kartridż z igiełkami obrotowymi, zaopatrzony w system sprężynowy. Umożliwia on płynne ,,jeżdżenie” przyrządem po głowie – na zasadzie golarki, czy może raczej wałka do malowania ścian… Niefortunne porównanie? Jak się okazuje, niekoniecznie!

Cienie korzystania z rollera

Nowoczesne rollery – np. specjalistyczne urządzenie Oron 57 – umożliwiają szybką i precyzyjną aplikację pigmentu na skórę głowy. Przyrząd posiada jednak szereg ograniczeń. Przede wszystkim, wymusza nakładanie pigmentu w liniach prostych (tzw. bieżnikowanie), przez co nie możemy uzyskać w pełni naturalnego kształtu linii i wypełnień. Nakładany pigment ,,rozmywa się” po skalpie, który sprawia wrażenie, jakby był czymś przybrudzony (np. sprejem czy czarną farbką), a nie imitował naturalne cebulki włosów. Istnieją również poważne wątpliwości, co do trwałości zabiegu wykonywanego rollerem. Przeważnie działa on mocno powierzchownie, gwarantując rezultaty krótkoterminowe – do roku, co wiążę się z częstymi wizytami w klinice i ciągłymi poprawkami.

Kiedy warto sięgnąć po roller?

Oczywiście dalecy jesteśmy od twierdzenia, że roller odpowiada za wszelkie zło tego świata… Bynajmniej! W praktyce, czasem okazuje się przydatny. Z zabiegu HFS mogą korzystać osoby, które chcą jedynie dogęścić czuprynę – czyli posiadają sporo własnych włosów. Oron potrafi dość zręcznie zamaskować prześwity, dlatego często korzystają z niego kobiety. U mężczyzn z rzadkimi, choć regularnie rozmieszczonymi włosami, efekt również może być niezły. W przypadku mocnych przerzedzeń, nie warto mieć jednak złudzeń – tu może pomóc tylko tradycyjna mikropigmentacja. Oczywiście, jeśli chcemy cieszyć się w pełni naturalnym, zadowalającym rezultatem.