Wypadaniu włosów często towarzyszy rozgoryczenie. Łysienie androgenowe w męskim środowisku bywa uznawane za pierwszy symptom starości. To oczywisty stereotyp, który jednak odciska piętno na psychice wielu osób, wzbudzając poczucie bezwartościowości. Na szczęście, zabieg mikropigmentacji pomaga uporać się z kompleksami. Przywrócone włosy to powrót do radosnego życia. Tu jednak natrafiamy na pewną sprzeczność. O dziwo, mimo że aż 99% pacjentów jest zadowolonych z wyników mikropigmentacji, mało kto ujawnia, że faktycznie jej dokonał. Przyczyn tego stanu rzeczy może być wiele. Niektórzy zwyczajnie wstydzą się zwierzać, że pokryli skórę głowy pigmentem. Inni chcą byś postrzegani jako osoby z głową pełną naturalnych, acz krótko ogolonych włosów. Przyznawanie się do sztucznych ingerencji mogłoby w ich rozumowaniu ten obraz zachwiać. Ale czy tak jest naprawdę? Chyba nie do końca. Dlaczego nie warto ukrywać faktu wykonania zabiegu?

Mikropigmentacja to żaden wstyd

Medycyna estetyczna prze do przodu oferując coraz bardziej wyszukane zabiegi. Współczesne oferty salonów kosmetycznych adresowane są już nie tylko do kobiet, ale i do mężczyzn. Dorosły facet, chodzący na zabiegi upiększające, dawno przestał być określany mianem zniewieściałego. Wręcz przeciwnie – wydaje o sobie jak najlepsze świadectwo, dowodząc troski o własny wygląd. Sam fakt ingerencji w swój image nie stanowi więc ujmy dla męskiego honoru. Zwłaszcza, że efekty zabiegów mikropigmentacji są zachwycające i nie da się zaprzeczyć, że osoby które się im poddały wyglądają bardzo dobrze. W dodatku, czym taki zabieg różni się od szeroko rozpowszechnionego makijażu permanentnego? Oba działają na tej samej zasadzie, czyli aplikacji naturalnych pigmentów. Można by wręcz rzec, że mikropigmentacja skalpu jest mniej radykalna – wszak nie ingeruje w twarz ani cerę. Patrząc z tej perspektywy, mikropigmentacja wydaje się standardowym zabiegiem kosmetycznym, tyle że mniej znanym, a przez to nieco tajemniczym i budzącym większe zwątpienie.

Ukrywając prawdę, wpędzasz się w pułapkę

Czy ukrywanie faktu posiadania mikropigmentowanej głowy różni się w znaczącym stopniu od chowania łysiny pod czapką? Niektórzy mogą się spierać, że nie bardzo. W obu przypadkach dochodzą do głosu kompleksy i lęki, którym trzeba dać stanowczy odpór. Należy zdawać sobie sprawę, że zabieg wykonuje się dla siebie, a nie dla innych ludzi. Zdradzenie tajemnicy nie uczyni nas mniej atrakcyjnymi. Wręcz przeciwnie – może wzbudzić podziw, że w walce o własne szczęście zdecydowaliśmy się na tak odważny krok. Krycie się i wymyślanie wymówek nie ma sensu, buduje niepotrzebne bariery i wpędza nas w stresy. Oczywiście nie musimy bawić się w publiczne oświadczenia. Nie powinniśmy jednak bać się tego tematu, a w razie potrzeby stawić mu czoła. Zwłaszcza w kontaktach z osobami najbliższymi. Wyobraź sobie sytuację – poznajesz dziewczynę i masz wobec niej poważne plany. Czy byłbyś w stanie ukrywać fakt przejścia zabiegu przed potencjalną partnerką? Jak byś się z tym czuł? Tworzenie takich dylematów nie ma sensu, a wręcz jest niewskazane. Mikropigmentacja to bilet do lepszego życia, w którym nie masz czasu na wstyd i obawę. To rzeczy, których powinieneś pozbyć się wraz z przekroczeniem progów kliniki i wejściem na fotel zabiegowy. Prowadź się z dumą i nie bój się pokazać, kim jesteś. Tylko wtedy zyskasz pełnię szczęścia.