Efekty mikropigmentacji są powszechnie kojarzone z wyglądem świeżo ogolonej głowy. Rzeczywiście – procedurę rekomenduje się przede wszystkim osobom, które ścinają się ,,na łyso”. Fakt ten nie dyskwalifikuje jednak Klientów, chcących zamaskować wciąż istniejącą czuprynę. Poruszaliśmy już ten temat, opisując mikropigmentację skóry głowy u kobiet. Teraz poświęcimy mu nieco więcej miejsca.
Dłuższe włosy nie dla każdego
Kto może skorzystać z przywileju noszenia dłuższych włosów po zabiegu mikropigmentacji? Niestety, tylko wybrańcy. Trzeba pamiętać, że zastosowane pigmenty nie są trójwymiarowe, w związku z czym nie pasują do pojawiających się po kilku dniach odrostów. Mężczyźni z łysieniem plackowatym, zakolami i ,,gniazdem” na głowie, nie powinny eksperymentować w ten sposób. Różnica między włosami sztucznymi i naturalnymi będzie mocno widoczna, a przecież nie na takim efekcie estetycznym nam zależy.
Grupa uprzywilejowana
Nieco inaczej ma się sprawa z osobami łysiejącymi w sposób dyfuzyjny. Jest to specyficzny, rzadko spotykany typ łysienia, cechujący się równomiernym wypadaniem włosów na całej powierzchni głowy. Owłosienie rzednie stopniowo, ale jednocześnie zachowuje swój pierwotny ,,kształt”, łącznie z linią włosów. Brakuje tylko stosownego ,,wypełnienia”, które jest w stanie zagwarantować dobrze dobrany pigment. Mikropigmentacja pełni w tej sytuacji rolę swoistego nanogenu, czyli zagęszczacza do włosów. To zdecydowana wygoda dla osób, które nie chcą codziennie borykać się z koniecznością sypania na głowę wszelakich syntetycznych włókien.
Wszystko do czasu
Niestety – łysienie dyfuzyjne to wciąż łysienie. Włosy wypadają, jest ich coraz mniej, aż wreszcie żadne pośrednie maskowanie nie wystarcza. Kiedy na głowie przebija goła skóra, golenie ,,na zero” okaże się koniecznością. Zaprzyjaźnienie się z maszynką nie jest jednak końcem świata. W razie potrzeby, specjalista kliniki mikropigmentacji dokona niezbędnych uzupełnień, które uczynią nasz wizerunek jeszcze naturalniejszym. A my szybko przyzwyczaimy się do nowego, gładkiego oblicza. W końcu to męska rzecz!